Jesteśmy rodzicami Zuzi i śp. Jasia, urodzonych w 24.tc.oraz Natalki. Nasze życie wywróciło się do góry nogami w 2010 roku, a następne lata pełne były niespodziek, rewolucji i szalonych decyzji. Obecnie wkraczamy w świat edukacji... domowej edukacji. Strona jest chroniona prawami autorskimi. Kopiowanie, przytaczanie lub wykorzystywanie jej zawartości bez zgody autora jest sprzeczne z prawem (podstawa prawna Dz.U. 94 nt 43 poz. 170)
DZIEKI WSZYSTKIM ZA SLOWA OTUCHY I ZAINTERESOWANIE LOSEM NASZYCH DZIECI
niedziela, 30 stycznia 2011
kichanie,kaslanie i inne przeboje
w piatek minelo pol roku od narodzin jasia i zuzi.z jednej strony radosna to rocznica,a z drugiej sklaniajaca do chwili zadumy.coz,jest jak jest...
zuzia swoje polurodzinki przyplacila przeziebieniem.smarka strasznie,kicha i pokasluje od czasu do czasu.troche sie przestraszylismy,ale mamy nadzieje,ze szybko jej to minie.do tego dzien wczesniej doszlo slinienie i lekkie rozdraznienie.po zapoznaniu sie z fachowa literatura i po konsultacji z zaprzyjaznionym lekarzem stwierdzilismy,ze moga to byc pierwsze objawy zabkowania.no,ale to sie jeszcze okaze.
ahe,no i oczywiscie dolaczamu najnowszy filmik z wyczynami naszej dziewczynki:-) calosc jest dosc nudnawa,za to koncowka wszystko wynagradza. po obejzeniu tego,co zuzia zaczyna juz wyprawiac wlos nam sie jezy na glowie:-) trzeba juz jej powol;i bedzie pilnowac jak oka w glowie.pozdr
dwudniowy maraton
jak pisalismy zaczelismy w srode od wizyty u kardiologa w koninie.wyjazd rano,bo bylismy umowieni na 8.30. ciezko bylo zrobic malej ekg,bo bardzo sie wiercila.no,ale nie dziwne,skoro przepasali ja cala elektrodami,ktore ja denerwowaly i ziebily.na szczescie z tego co wyszlo,pani kardiolog dala rade troche wyczytac.okazalo sie,ze serduszko zuzi na szczescie jest zdrowe.lekarka na szczescie nie zobaczyla nic niepokojacego.
dalej to natychmiastowy wyjazd do poznania,gdzie na godz. 10.00 bylismy umowieni na kolejna dawke synagisu.oczywiscie spoznilismy sie,ale nie przeszkodzilo to przyjeciu kolejnej dawki.przy okazji spotkalismy sie ze starymi znajomymi,iga,mackiem i ich rodzicami.
kolejnym etapem srodowej podrozy byla wizyta u chirurga,ktory operowal zuzi przepukline.wizyta umowiona na 11.00 doszla do skutku dopiero o 12.30,z powodu wczesniejszych opoznien.na szczescie i tutaj moglismyszostac spokojnie przyjeci.pan doktor zdjal szwy i powiedzial,ze wszystko sie ladnie goi. kolejna kontrola za 2 tygodnie:-) .podroz do domu i oczekiwanie na nastepny dzien.
a czwartek to wyprawa do warszawy.wyprawa,bo trudno nazwac inaczej wyjazd i powrot tego samego dnia z takim malenstwem.po wczesniejszych badaniach okulistycznych pelni obaw jechalismy do znanego profesora okulistyki,by dowidziec sie jak tak naprawde ma sie sprawa z oczkami naszego gochanego malenstwa.podroz minela w miare spokojnie i bezproblemowo.po dotarciu na miejsce i ok. polgodzinnym oczekiwaniu przystapilismy do badania.pan profesor byl malo rozmowny.skrupulatnie wykonywal swoje czynnosci.trzeba przyznac,ze duza liczba aparatury i wnikliwosc badan robi wrazenie.wreszcie po zakonczeniub tego wszystkiego przystapilismy do konsultacji.okazalo sie,ze zmiany po laseroterapii oczywiscie sa,ale stosunkowo niewielkie.jsk sie wyrazil pasn profesor,zuzia "nie powinna miec wiekszych problemow z widzeniem",co w przypadku takiego dziecka nie oznacza oczywiscie zadnych problemow.ufff,bardzo nam ulzylo.szczegolnie,ze caly zcas mielismy w pamieci slowa okulistki z poznania,ktorej nie podobalasie "tarczka oka",co moglo zwiastowac bardzo powazne problemy.jedyna rzecza,na ktora okulista w warszawie zwrocil uwage,to fakt ,ze zuzia ma astygmatyzm.jednak jej stosunkowo jeszcze wczesna faza rozwoju,oraz fakt,ze jej galki oczne jeszcze intensywnie rosna nie pozwala na dokladna ocene jak ta sprawa bedzie wygladala w przyszlosci.na razie trzeba ten fakt obserwowac i poczekac ok. roku na dalsze wnioski. podroz z warszawy byla juz bardziej meczaca dla nas wszystkich.szczegolnie mala momentami byla bardzo marudna.suma sumarum dotarlismy do domu ok. 22.00.
PS.pozdrawiamy Ige i cala jej rodzinke.dwa dni temu dowiedzielismy sie,ze wdalo jej sie zapalenie pluc i razem z patrycja,czyli swoja mama musiala jechac do szpitala do konina. trzymamy wszyscy kciuki...
dalej to natychmiastowy wyjazd do poznania,gdzie na godz. 10.00 bylismy umowieni na kolejna dawke synagisu.oczywiscie spoznilismy sie,ale nie przeszkodzilo to przyjeciu kolejnej dawki.przy okazji spotkalismy sie ze starymi znajomymi,iga,mackiem i ich rodzicami.
kolejnym etapem srodowej podrozy byla wizyta u chirurga,ktory operowal zuzi przepukline.wizyta umowiona na 11.00 doszla do skutku dopiero o 12.30,z powodu wczesniejszych opoznien.na szczescie i tutaj moglismyszostac spokojnie przyjeci.pan doktor zdjal szwy i powiedzial,ze wszystko sie ladnie goi. kolejna kontrola za 2 tygodnie:-) .podroz do domu i oczekiwanie na nastepny dzien.
a czwartek to wyprawa do warszawy.wyprawa,bo trudno nazwac inaczej wyjazd i powrot tego samego dnia z takim malenstwem.po wczesniejszych badaniach okulistycznych pelni obaw jechalismy do znanego profesora okulistyki,by dowidziec sie jak tak naprawde ma sie sprawa z oczkami naszego gochanego malenstwa.podroz minela w miare spokojnie i bezproblemowo.po dotarciu na miejsce i ok. polgodzinnym oczekiwaniu przystapilismy do badania.pan profesor byl malo rozmowny.skrupulatnie wykonywal swoje czynnosci.trzeba przyznac,ze duza liczba aparatury i wnikliwosc badan robi wrazenie.wreszcie po zakonczeniub tego wszystkiego przystapilismy do konsultacji.okazalo sie,ze zmiany po laseroterapii oczywiscie sa,ale stosunkowo niewielkie.jsk sie wyrazil pasn profesor,zuzia "nie powinna miec wiekszych problemow z widzeniem",co w przypadku takiego dziecka nie oznacza oczywiscie zadnych problemow.ufff,bardzo nam ulzylo.szczegolnie,ze caly zcas mielismy w pamieci slowa okulistki z poznania,ktorej nie podobalasie "tarczka oka",co moglo zwiastowac bardzo powazne problemy.jedyna rzecza,na ktora okulista w warszawie zwrocil uwage,to fakt ,ze zuzia ma astygmatyzm.jednak jej stosunkowo jeszcze wczesna faza rozwoju,oraz fakt,ze jej galki oczne jeszcze intensywnie rosna nie pozwala na dokladna ocene jak ta sprawa bedzie wygladala w przyszlosci.na razie trzeba ten fakt obserwowac i poczekac ok. roku na dalsze wnioski. podroz z warszawy byla juz bardziej meczaca dla nas wszystkich.szczegolnie mala momentami byla bardzo marudna.suma sumarum dotarlismy do domu ok. 22.00.
PS.pozdrawiamy Ige i cala jej rodzinke.dwa dni temu dowiedzielismy sie,ze wdalo jej sie zapalenie pluc i razem z patrycja,czyli swoja mama musiala jechac do szpitala do konina. trzymamy wszyscy kciuki...
środa, 26 stycznia 2011
podroze,podroze
sroda i czwartek to beda dla nas bardzo pracowite dni.odwiedzimy konin,poznan i warszawe.czekaja nas wizyty u kardiologa,chirurga(zdjecie szwow i kontrola po zbiegu przepuklin),synagis i na koniec wizyta u okulisty w warszawie.w ciagu dwoch dni zrobimy okolo 1000 km. mamy nadzieje,ze zuzia dobrze zniesie takie obciazenie.w piatek postaramy sie napisac pare slow czego ciekawego sie dowiedzielismy.
sobota, 22 stycznia 2011
kolejny pobyt w szpitalu
Dzień 1.
Na operacje przepukliny pojechaliśmy w niedziele. Zuzia została przebadana przez chirurga, a po kilku godzinach przez anestezjologa. Przez moment nasz dalszy pobyt w szpitalu był pod znakiem zapytania, gdyż Zuzia w ciągu ostatnich 6 tygodni była szczepiona, jednak po konsultacjach lekarze doszli do wniosku, ze upłynęło wystarczająco dużo czasu i nie ma przeciwskazań do zabiegu.
Gdybyśmy mieszkali w Poznaniu lub jego okolicy, moglibyśmy na noc z niedzieli na poniedziałek iść do domu i wrócić rano prosto na zabieg. Z wiadomych względów woleliśmy pozostać w szpitalu i nie fatygować Zuzi do Turku.Zainteresowania ze strony służby zdrowia w tym dniu nie było, więc przygotowywanie posiłków, higiena i podawanie Zuzi leków należało wyłącznie do mnie.Na szczęście wcześniej skonsultowałam co nieco z jedną z mam (pozdrowienia dla Magdy) i byłam na to przygotowana. Zabrałam wszystkie niezbędne rzeczy z domu, łącznie z termosem ciepłej wody na mleko. co mnie bardzo zdziwiło, to fakt, ze panie pielęgniarki oznajmiły, że nie ma u nich możliwości sterylizowania butelek i dostał mi się opr, że sterylizuje butelki po każdym posiłku - podobno tak się nie robi, co jest wbrew wszystkim źródłom, z których czerpie wiedzę na temat pielęgnacji itd. Zuzia jakoś przeżyła dzień bez sterylizacji. Jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe dla rodziców to tragedia. Od rodziców oczekuje się, ze będą zajmowali się dzieckiem 24h na dobę, co jest dla mnie oczywiste zważywszy na naszą służbę zdrowia, ale najlepiej żeby nie jedli, nie pili, nie oddawali swoich potrzeb fizjologicznych, nie myli się, nie wychodzili z sali chorych i nie spali, a jak już bardzo chcą to wyłącznie na drewnianym krzesełku. Nie mogą mieć również przy sobie żadnych toreb, wyłącznie rzeczy, które zmieszczą się do szafki. a propos - na drugi dzień piguła doczepiła się, ze na mojej szafce stoi termos i muszę go schować, ale gdzie?! Na szczęście rodzice potrafią sobie poradzić ze wszystkim jak trzeba i na wszystko znajdą sposób.
Dzień 2.
Operacja przebiegła szybko i bez powikłań, jednak Zuzia cały dzień i noc była markotna, głównie z głodu.
Dzień 3.
Gdy okazało się, ze Zuzia może już pić i niebawem dostanie mleczko, poprosiłam pielęgniarkę o wyparzenie butelek, które od 2ch dni nie były sterylizowane. ku mojemu zaskoczeniu, odmówiła, bo nie wolno. Jednak Zuzia to silna dziewczyna i jakoś dała radę szpitalnym bakteriom. Nic niepokojącego się nie działo, więc wypuszczono nas do domu :)
Na operacje przepukliny pojechaliśmy w niedziele. Zuzia została przebadana przez chirurga, a po kilku godzinach przez anestezjologa. Przez moment nasz dalszy pobyt w szpitalu był pod znakiem zapytania, gdyż Zuzia w ciągu ostatnich 6 tygodni była szczepiona, jednak po konsultacjach lekarze doszli do wniosku, ze upłynęło wystarczająco dużo czasu i nie ma przeciwskazań do zabiegu.
Gdybyśmy mieszkali w Poznaniu lub jego okolicy, moglibyśmy na noc z niedzieli na poniedziałek iść do domu i wrócić rano prosto na zabieg. Z wiadomych względów woleliśmy pozostać w szpitalu i nie fatygować Zuzi do Turku.Zainteresowania ze strony służby zdrowia w tym dniu nie było, więc przygotowywanie posiłków, higiena i podawanie Zuzi leków należało wyłącznie do mnie.Na szczęście wcześniej skonsultowałam co nieco z jedną z mam (pozdrowienia dla Magdy) i byłam na to przygotowana. Zabrałam wszystkie niezbędne rzeczy z domu, łącznie z termosem ciepłej wody na mleko. co mnie bardzo zdziwiło, to fakt, ze panie pielęgniarki oznajmiły, że nie ma u nich możliwości sterylizowania butelek i dostał mi się opr, że sterylizuje butelki po każdym posiłku - podobno tak się nie robi, co jest wbrew wszystkim źródłom, z których czerpie wiedzę na temat pielęgnacji itd. Zuzia jakoś przeżyła dzień bez sterylizacji. Jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe dla rodziców to tragedia. Od rodziców oczekuje się, ze będą zajmowali się dzieckiem 24h na dobę, co jest dla mnie oczywiste zważywszy na naszą służbę zdrowia, ale najlepiej żeby nie jedli, nie pili, nie oddawali swoich potrzeb fizjologicznych, nie myli się, nie wychodzili z sali chorych i nie spali, a jak już bardzo chcą to wyłącznie na drewnianym krzesełku. Nie mogą mieć również przy sobie żadnych toreb, wyłącznie rzeczy, które zmieszczą się do szafki. a propos - na drugi dzień piguła doczepiła się, ze na mojej szafce stoi termos i muszę go schować, ale gdzie?! Na szczęście rodzice potrafią sobie poradzić ze wszystkim jak trzeba i na wszystko znajdą sposób.
Dzień 2.
Operacja przebiegła szybko i bez powikłań, jednak Zuzia cały dzień i noc była markotna, głównie z głodu.
Dzień 3.
Gdy okazało się, ze Zuzia może już pić i niebawem dostanie mleczko, poprosiłam pielęgniarkę o wyparzenie butelek, które od 2ch dni nie były sterylizowane. ku mojemu zaskoczeniu, odmówiła, bo nie wolno. Jednak Zuzia to silna dziewczyna i jakoś dała radę szpitalnym bakteriom. Nic niepokojącego się nie działo, więc wypuszczono nas do domu :)
piątek, 21 stycznia 2011
przepuklina i inne historie...
i juz jestesmy po operacji przepuklin.zostala zoperowana zarowno pachwinowa jak i pepkowa.po operacjach pozostaly jedynie szwy.nawet tata przez cale zycie nie mial tyle zalozonych co nasza mala zuzienka:-) operacja odbyla sie w poniedzialek w godzinach porannych.wszystko przebieglo bez wiekszych niespodzianek.nie liczac faktu,ze podczas operacji okazalo sie,ze mala ma uwiezniety jajnik.pan chirurg na szczescie poprawil wszystko jak nalezy i juz nastepnego dnia zuzia z anita mogly wracac do domu.pozostalismy jednak w poznaniu,gdyz na nastepny dzien mielismy zaplanowana wizyte u pani neurochirurg.po sprawdzeniu wczesniej zrobionego usg glowki oraz ogledzinach stwierdzila ,ze na razie wszystko w porzadku.komory lekko powiekszone(jedna sie nawet zmniejszyla od ostatniego razu) i nie ma zadnego sladu plynu.po wodoglowiu zatem na razie nie ma zadnego sladu.trzeba jednak byc czujnym i za jakis czas powtorzyc badania,bo nigdy nic nie wiadomo!
celowo nie opisywalem bardziej szczegolowo pobytu anity z mala w szpitalu podczas operacji przepukliny.moze anita zechce zrobic to sama,bo jest co opisywac.oprocz udanej operacji byla druga strona medalu-pobyt anity tam od niedzieli do wtorku.no,ale to juz inna historia.na razie to tyle.jutro kolejny wyjazd do poznania do gastroenterologa(hm,mam nadzieje ze dobrze napisalem:-) pozdrawiamy
celowo nie opisywalem bardziej szczegolowo pobytu anity z mala w szpitalu podczas operacji przepukliny.moze anita zechce zrobic to sama,bo jest co opisywac.oprocz udanej operacji byla druga strona medalu-pobyt anity tam od niedzieli do wtorku.no,ale to juz inna historia.na razie to tyle.jutro kolejny wyjazd do poznania do gastroenterologa(hm,mam nadzieje ze dobrze napisalem:-) pozdrawiamy
niedziela, 16 stycznia 2011
1. ocena rozwoju
we poniedzialek byl wyjazd do poznania do neurologa.anita pojechala razem ze swoja kuzynka i jej mezem,ktorzy tez maja coreczke.neurolog powiedzial,ze wszystko w normie.male napiecia miesniowe,ktore jednak sa normalne w przypadku takich wczesniakow jak zuzia.wszystko w swoim czasie powinno sie unormowac.w srode jechalismy do oradni oceny rozwoju.razem z nami patrycja,ktora jest mama igi,tez wczesniaczka z polnej.a tam oprocz nas dorota,z kolei mama macka z polnej:-) a zatem pierwsze spotkanie starych znajomych po wyjsciu ze szpitala.uwiecznione zreszta aparatem,kiedy akurat cala trojka malenstw w jednej chwili zglodniala:-)
poniedziałek, 10 stycznia 2011
piątek, 7 stycznia 2011
nowy rok
styczeń zaczął nam się dość intensywnie. w poniedziałek wcześnie rano wyjazd do poznania - badanie oczek wykazało, że nic niepokojącego się nie dzieje, po laseroterapii Zuzia będzie miała ograniczony kąt widzenia, co do jakości - ostrości wszystko okaże się w przyszłości, zależeć będzie od rozwoju mózgu; wstępne badanie słuchu nie wykazało nieprawidłowości, ale w marcu będzie jeszcze jedno bardziej precyzyjne. we wtorek byliśmy na kolejnym szczepieniu, a wieczorem mieliśmy dość stresujące przeżycia.po kąpieli próbowałam odprowadzić Zuzi przepuklinę pachwinową (dla niewtajemniczonych - przepuklina wychodzi przy wysiłku i trzeba ją wepchnąć z powrotem). przeraziłam się, gdyż miałam z tym problem, a do tego wyczułam twardą kuleczkę. natychmiast pojechaliśmy do szpitala, a tam chirurg stwierdził, ze uwięzła - czyli nie da się jej odprowadzić i konieczny jest zabieg. dostaliśmy skierowanie do szpitala w koninie. chirurg dziecięcy bez problemu ja odprowadził i wysłał nas do domu, mówiąc,że zabieg nie jest jeszcze konieczny, ale jak przepuklina uwięzła raz, to będzie się to powtarzać. na drugi dzień, pełni niepokoju postanowiliśmy pojechać z Zuzia do jej pediatry, żeby ocenił czy jest jakieś zagrożenie, czy zabieg nie byłby wskazany. po zbadaniu, odpowiedzeniu na milion naszych pytań i wyjaśnieniu wszystkiego, stwierdziliśmy, ze chyba jednak przepuklina nie uwięzła, a ta twarda kuleczka nie ma z nią związku, właściwie nie wiadomo co to za kuleczka, ma je z resztą po obu stronach, prawdopodobnie to węzły chłonne.
A po za tym, Zuzia rozwija się dobrze. Coraz częściej reaguje na nasz głos i się uśmiecha. Dość sztywno trzyma główkę i wydaje nowe dźwięki - na razie pojedyncze głoski. Bardziej też skupia wzrok na przedmiotach i naszych twarzach.
W tym miesiącu czeka nas jeszcze sporo wyjazdów - konsultacje z neurologiem, neurochirurgiem, kardiologiem i gastroenterologiem, rehabilitacja w Kaliszu i wizyta w poradni oceny rozwoju dla wcześniaków.
A po za tym, Zuzia rozwija się dobrze. Coraz częściej reaguje na nasz głos i się uśmiecha. Dość sztywno trzyma główkę i wydaje nowe dźwięki - na razie pojedyncze głoski. Bardziej też skupia wzrok na przedmiotach i naszych twarzach.
W tym miesiącu czeka nas jeszcze sporo wyjazdów - konsultacje z neurologiem, neurochirurgiem, kardiologiem i gastroenterologiem, rehabilitacja w Kaliszu i wizyta w poradni oceny rozwoju dla wcześniaków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)