Do napisania dzisiejszego wpisu sprowokował mnie post
http://dzielnyfranek.blogspot.com/2015/02/grzechy-terapeutyczne-czesc-1.html , który niestety potwierdził, że największy wpływ na rozwój dziecka z problemami mają przede wszystkim rodzice i ich wola walki o zdrowie dziecka, a nie specjaliści. Smutne to. Wszystko zależy od tego, co rodzice są gotowi zrobić i jakich ludzi po drodze spotkają. W naszym przypadku było podobnie. Zresztą wielokrotnie o tym pisaliśmy.
Gdy Zuzia się urodziła,a właściwie powinnam zacząć - gdy wyszła ze szpitala, zaczęła się jazda bez trzymanki. Kilka wyjazdów do Poznania, często w jednym tygodniu, do wszelkich możliwych poradni to był nasz chleb powszedni. Najważniejsza, a przynajmniej tak powinno być, była poradnia neonatologiczna, którą odwiedzaliśmy min. raz w miesiącu. Byliśmy tam "pod opieką" neonatologa, psychologa, rehabilitanta, podobno neurologa też. Jeździliśmy tam przez rok i nikt z owych specjalistów nie poinformował nas o tym, żeby zrobić
orzeczenie o niepełnosprawności - bo do czasu trwania terapii (co może trwać całe życie), Zuzia będzie niepełnosprawna - my, jak większość rodziców, mieliśmy wtedy dość stereotypowe pojęcie o niepełnosprawności, zupełny brak wiedzy; orzeczenie zrobiliśmy jak Zuzia miała rok. Nikt z tych mądrych ludzi nie powiedział nam, żeby udać się do poradni pedagogiczno-psychologicznej po
orzeczenie o potrzebie WWR (wczesnego wspomagania rozwoju). O tym dowiedzieliśmy się z bloga
dzielnyfranek - dziękujemy Agnieszko kochana :) , gdy Zuzia miała 2,5 roku.A właściwie poszliśmy po
orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego - potrzebnego do przedszkola, a WWR załatwiliśmy tak przy okazji, nie zdając sobie sprawy po co to.
Nie będę pisać o innych specjalistach, którzy wszystkie nasze obawy sprowadzali do "wcześniaki tak mają, szczególnie takie, więc nie ma co przesadzać", pierwszej pani neurolog, która na pierwszej wizycie nie widziała potrzeby rehabilitacji, czy pierwszej pani logopedce, która przez rok nie dała nam żadnej sensownej rady, a Zuzia nie zrobiła żadnego nawet minimalnego postępu.
Nie będę również pisać o lekarzach pierwszego kontaktu i specjalistach, bo ten post nie jest o leczeniu jako takim, tylko terapiach (sensomotorycznych, logopedycznych, psychologicznych), terapeutach i przypadkowych ludziach, których mieliśmy szczęście spotkać, czasami raz w życiu, którzy efektywnie pokierowali terapią Zuzi, nami, a w kwestiach niejasnych - wysłali na dalsze konsultacje.
Pierwszą osobą był Pan dr neonatolog, dzięki któremu Zuzia znalazła się w Poznaniu na Polnej zaraz po urodzeniu, uratował jej życie, a później powiedział o oddziale rehabilitacyjnym w Kaliszu, na który trafiliśmy po 2 miesiącach od wyjścia ze szpitala. Tam zajęła się Zuzią Pani Renata (dziękujemy Pani za wszystko:), dzięki której Zuzi mózg, mięśnie, całe ciało, dostało wszystko to co niezbędne do poruszania się, prawidłowego funkcjonowania. Dzięki, której trafiliśmy do Katowic na konsultacje i otrzymaliśmy przydatne wskazówki.
Dzięki Agnieszce, mamie
dzielnego franka , dotarliśmy do Opola na diagnozę SI do Pana Radka oraz do pani Dr Łady - neurologopedy - dzięki której Zuzia zaczęła jeść (czyli gryźć) niepapkowe jedzenie. Później był telefon do prof. Cieszyńskiej, która poleciła nam neurologopedę w Poznaniu, pracującego metodą krakowską, po czym Zuzia zaczęła wydawać coraz bardziej zróżnicowane dźwięki i mówić.
Jak już wspomniałam, w wieku 2,5 roku trafiliśmy do Poradni Ped.-Psych., gdzie mieliśmy szczęście dostać się na terapię logopedyczną do Pani Moniki i terapię SI do Pani Kasi, które do dzisiejszego dnia zajmują się Zuzią.
Zuzia ma również na co dzień terapię logopedyczną i psychologiczną oraz rehabilitację w przedszkolu, a od roku jeździmy dodatkowo na turnusy rehabilitacyjne.
Zmierzam do tego, ze Zuzia po wyjściu ze szpitala miała tylko zapewnioną rehabilitację ruchową i tylko dlatego, że znalazł się lekarz, który nam podpowiedział. Inne problemy były rozwiązywane przez nas samych. Dopiero, a może aż, od 2 lat Zuzia ma zapewniony rozwój w każdej sferze dzięki Paniom terapeutkom z poradni, z przedszkola i terapeutom z "Zabajki". Mimo wszystko, mieliśmy dużo szczęścia spotkać tych wszystkich ludzi. Życzę wszystkim rodzicom dzieci z problemami, aby spotykali tylko mądrych terapeutów, otwartych na nową wiedzę.